transport
Mi-2. Kultowy śmigłowiec PRL-u
PZL Mi-2 to jedyny śmigłowiec sowieckiej myśli technicznej, który nigdy nie był produkowany w ZSRS. Charakterystyczna, łatwo rozpoznawalna sylwetka sprawiła, że nazywany był w Polsce żartobliwie „Czajnikiem”. Dzięki uniwersalności i łatwości w użytkowaniu zyskał niezwykłą popularność w odległych zakątkach ziemi. O skali jego sukcesu świadczy wysoka pozycja na liście najliczniej wytwarzanych statków powietrznych w historii świata. Prawie 5500 wyprodukowanych egzemplarzy pozycjonuje go wśród śmigłowców na siódmym miejscu.
Model ten powstał w ZSRS w 1961 r. w biurze konstrukcyjnym Michaiła Leontjewicza Mila. Na etapie projektowania nosił oznaczenie W-2. W związku ze skupieniem się Związku Sowieckiego na produkcji większych śmigłowców dokumentacja dotycząca W-2 została przekazana Polsce, która otrzymała wyłączność na jego wytwarzanie. Podjęto decyzję, że śmigłowiec będzie produkowany w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku. Zakład ten miał już duże doświadczenie w tej materii. Od 1957 r. WSK produkowała śmigłowce: SM-1 (na licencji Mi-1) oraz jego rozbudowaną wersję SM-2. Do produkcji silników przeznaczony został natomiast zakład WSK w Rzeszowie.
26 sierpnia 1965 r. pierwszy egzemplarz zmontowany w Polsce z elementów dostarczonych z ZSRS oblatała załoga sowiecka. Natomiast 4 listopada 1965 r. oblotu pierwszej maszyny wyprodukowanej całkowicie w Świdniku dokonali: pilot Wiesław Mercik, Kazimierz Moskowicz i Henryk Jaworski.
Światowa premiera Mi-2 miała miejsce w 1967 r. podczas 27 międzynarodowej wystawy lotniczej w Le Bourget we Francji. Produkcję seryjną rozpoczęto w 1966 r., a zakończono w 1985 r. Na początku próbowano nadać śmigłowcowi przydomek „Marabut”, ale nazwa ta się nie przyjęła.
Przez dłuższy czas była to jedyna na świecie lekka konstrukcja w układzie dwusilnikowym. Najwięcej, bo 4330 egzemplarzy zamówił ZSRS. Na swoim stanie posiadało go lub używa do dzisiaj niespełna 40 państw. Eksperci szacują, że do końca produkcji powstało ponad 25 odmian Mi-2. Dla potrzeb cywilnych produkowano je w wersjach: transportowej, rolniczej, pasażerskiej, szkolnej, przeciwpożarowej oraz sanitarno-ratowniczej. Opracowano także warianty wojskowe w postaci: latającego stanowiska dowodzenia, transportu desantu, rozpoznania powietrznego, korygowania ognia artylerii, ratownictwa lądowego i morskiego, stawiania zasłon dymnych czy wykrywania skażeń. Powstały wersje uzbrojone: z wyrzutniami rakiet niekierowanych, przeciwpancernych czy przeciwlotniczych. I tak, maszyna projektowana na potrzeby rolnictwa była pierwszym uzbrojonym śmigłowcem w Wojsku Polskim.
Pod koniec lat 70. i na początku lat 80. XX w. zakład w Świdniku opracował kolejne konstrukcje śmigłowca, takie jak: Mi-2 plus, Mi-2A czy PZL Kania. Prawdziwym rodzimym następcą Mi-2, choć gabarytowo większym, był produkowany od 1985 r. PZL W-3 Sokół.
Mi-2 był używany w PRL przede wszystkim przez wojsko, milicję, lotnictwo sanitarne, przedsiębiorstwa państwowe i PGR-y. Nietypowe zastosowanie Mi-2 przedstawia znajdująca się w zasobie archiwalnym IPN praca magisterska absolwenta Akademii Spraw Wewnętrznych kpt. pil. inż. Eugeniusza Zduńskiego pt. „Wykorzystanie śmigłowców w zakresie kontroli ruchu drogowego i porządku publicznego” z 1986 r.
Można w niej przeczytać: „Śmigłowce Mi-2 resortu spraw wewnętrznych wyposażone są w zestawy agrolotnicze. Zostały one wprowadzone w 1980 r. w czasie zakłóceń porządku publicznego w kraju, z możliwością ich wykorzystania do rozpylania odpowiednich środków chemicznych z powietrza na grupy demonstrantów. Do użycia w/w zestawów nie doszło. Aktualnie zestawy te są używane w gospodarstwie rolnym Arkamów [prawdopodobnie chodzi o Arłamów - autor], gdzie służą do rozsiewania nawozów mineralnych i doskonale zdają egzamin”.
Popularność Mi-2 zaowocowała jego obecnością w kulturze masowej. Pojawił się w polskich filmach, np. w kilku odcinkach serialu kryminalnego „07 zgłoś się” czy w komedii „Miś” Stanisława Barei, oraz w filmach sowieckich, w tym np. w komedii z 1977 r. pt. „Mimino”. Wystąpił także w Jamesie Bondzie u boku Rogera Moore'a w „Tylko dla twoich oczu” z 1981 r. Ważną, choć drugoplanową, rolę odegrał w polskiej serii komiksowej pt.: „Pilot śmigłowca”, wydawanej w latach 1975-1985 przez wydawnictwo Sport i Turystyka. Seria opisuje losy pilota por. Sławomira Karskiego.
W PRL „Mi dwójki” dwukrotnie zostały wykorzystane do ucieczki za granicę: 4 lipca 1982 r. pilot Mirosław Kundro uprowadził do Austrii śmigłowiec należący do Zakładu Usług Śmigłowcowych przy WSK Świdnik, zaś pół roku później, 8 lutego 1983 r., uciekli nim dwaj piloci 49. Pułku Śmigłowców Bojowych z Pruszcza Gdańskiego: ppor. Zbigniew Wojsa i kpt. Henryk Książek. Zamiast do planowanego Bornholmu, znajdującego się na środku Bałtyku, dotarli do wybrzeża Szwecji na wyspę Tärnö.
Zdjęcia i dokumenty zgromadzone w zasobie Instytutu pozwalają poznać „Mi dwójkę” trochę z innej perspektywy. W aktach resortu spraw wewnętrznych wzmianki o niej występują w protokołach powypadkowych, raportach z ucieczek za granicę czy aktach spraw dotyczących pacyfikowania demonstracji.
Mi-2, jak każde inne narzędzie, wykorzystywany był wedle intencji jego użytkownika. Należy pamiętać, że śmigłowiec ten uczestniczył w rozwoju naszego kraju. Przez wiele lat pomagał ratować życie i zdrowie. Dlatego zasłużył sobie w pełni na tytuł ikony PRL-u. Równie „kultowej”, jak Fiat 126 p czy ciągnik Ursus C-360.
Opracował: Paweł Zielony/IPN/Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej
Model ten powstał w ZSRS w 1961 r. w biurze konstrukcyjnym Michaiła Leontjewicza Mila. Na etapie projektowania nosił oznaczenie W-2. W związku ze skupieniem się Związku Sowieckiego na produkcji większych śmigłowców dokumentacja dotycząca W-2 została przekazana Polsce, która otrzymała wyłączność na jego wytwarzanie. Podjęto decyzję, że śmigłowiec będzie produkowany w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku. Zakład ten miał już duże doświadczenie w tej materii. Od 1957 r. WSK produkowała śmigłowce: SM-1 (na licencji Mi-1) oraz jego rozbudowaną wersję SM-2. Do produkcji silników przeznaczony został natomiast zakład WSK w Rzeszowie.
26 sierpnia 1965 r. pierwszy egzemplarz zmontowany w Polsce z elementów dostarczonych z ZSRS oblatała załoga sowiecka. Natomiast 4 listopada 1965 r. oblotu pierwszej maszyny wyprodukowanej całkowicie w Świdniku dokonali: pilot Wiesław Mercik, Kazimierz Moskowicz i Henryk Jaworski.
Światowa premiera Mi-2 miała miejsce w 1967 r. podczas 27 międzynarodowej wystawy lotniczej w Le Bourget we Francji. Produkcję seryjną rozpoczęto w 1966 r., a zakończono w 1985 r. Na początku próbowano nadać śmigłowcowi przydomek „Marabut”, ale nazwa ta się nie przyjęła.
Przez dłuższy czas była to jedyna na świecie lekka konstrukcja w układzie dwusilnikowym. Najwięcej, bo 4330 egzemplarzy zamówił ZSRS. Na swoim stanie posiadało go lub używa do dzisiaj niespełna 40 państw. Eksperci szacują, że do końca produkcji powstało ponad 25 odmian Mi-2. Dla potrzeb cywilnych produkowano je w wersjach: transportowej, rolniczej, pasażerskiej, szkolnej, przeciwpożarowej oraz sanitarno-ratowniczej. Opracowano także warianty wojskowe w postaci: latającego stanowiska dowodzenia, transportu desantu, rozpoznania powietrznego, korygowania ognia artylerii, ratownictwa lądowego i morskiego, stawiania zasłon dymnych czy wykrywania skażeń. Powstały wersje uzbrojone: z wyrzutniami rakiet niekierowanych, przeciwpancernych czy przeciwlotniczych. I tak, maszyna projektowana na potrzeby rolnictwa była pierwszym uzbrojonym śmigłowcem w Wojsku Polskim.
Pod koniec lat 70. i na początku lat 80. XX w. zakład w Świdniku opracował kolejne konstrukcje śmigłowca, takie jak: Mi-2 plus, Mi-2A czy PZL Kania. Prawdziwym rodzimym następcą Mi-2, choć gabarytowo większym, był produkowany od 1985 r. PZL W-3 Sokół.
Mi-2 był używany w PRL przede wszystkim przez wojsko, milicję, lotnictwo sanitarne, przedsiębiorstwa państwowe i PGR-y. Nietypowe zastosowanie Mi-2 przedstawia znajdująca się w zasobie archiwalnym IPN praca magisterska absolwenta Akademii Spraw Wewnętrznych kpt. pil. inż. Eugeniusza Zduńskiego pt. „Wykorzystanie śmigłowców w zakresie kontroli ruchu drogowego i porządku publicznego” z 1986 r.
Można w niej przeczytać: „Śmigłowce Mi-2 resortu spraw wewnętrznych wyposażone są w zestawy agrolotnicze. Zostały one wprowadzone w 1980 r. w czasie zakłóceń porządku publicznego w kraju, z możliwością ich wykorzystania do rozpylania odpowiednich środków chemicznych z powietrza na grupy demonstrantów. Do użycia w/w zestawów nie doszło. Aktualnie zestawy te są używane w gospodarstwie rolnym Arkamów [prawdopodobnie chodzi o Arłamów - autor], gdzie służą do rozsiewania nawozów mineralnych i doskonale zdają egzamin”.
Popularność Mi-2 zaowocowała jego obecnością w kulturze masowej. Pojawił się w polskich filmach, np. w kilku odcinkach serialu kryminalnego „07 zgłoś się” czy w komedii „Miś” Stanisława Barei, oraz w filmach sowieckich, w tym np. w komedii z 1977 r. pt. „Mimino”. Wystąpił także w Jamesie Bondzie u boku Rogera Moore'a w „Tylko dla twoich oczu” z 1981 r. Ważną, choć drugoplanową, rolę odegrał w polskiej serii komiksowej pt.: „Pilot śmigłowca”, wydawanej w latach 1975-1985 przez wydawnictwo Sport i Turystyka. Seria opisuje losy pilota por. Sławomira Karskiego.
W PRL „Mi dwójki” dwukrotnie zostały wykorzystane do ucieczki za granicę: 4 lipca 1982 r. pilot Mirosław Kundro uprowadził do Austrii śmigłowiec należący do Zakładu Usług Śmigłowcowych przy WSK Świdnik, zaś pół roku później, 8 lutego 1983 r., uciekli nim dwaj piloci 49. Pułku Śmigłowców Bojowych z Pruszcza Gdańskiego: ppor. Zbigniew Wojsa i kpt. Henryk Książek. Zamiast do planowanego Bornholmu, znajdującego się na środku Bałtyku, dotarli do wybrzeża Szwecji na wyspę Tärnö.
Zdjęcia i dokumenty zgromadzone w zasobie Instytutu pozwalają poznać „Mi dwójkę” trochę z innej perspektywy. W aktach resortu spraw wewnętrznych wzmianki o niej występują w protokołach powypadkowych, raportach z ucieczek za granicę czy aktach spraw dotyczących pacyfikowania demonstracji.
Mi-2, jak każde inne narzędzie, wykorzystywany był wedle intencji jego użytkownika. Należy pamiętać, że śmigłowiec ten uczestniczył w rozwoju naszego kraju. Przez wiele lat pomagał ratować życie i zdrowie. Dlatego zasłużył sobie w pełni na tytuł ikony PRL-u. Równie „kultowej”, jak Fiat 126 p czy ciągnik Ursus C-360.
Opracował: Paweł Zielony/IPN/Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej